Jako stały uczestnik wypraw rowerowych organizowanych przez braci x. Rzepeckich, mogę powiedzieć, że podczas tegorocznego rajdu pogoda rozpieszczała nas słonecznymi dniami. Grupa zgrana, bardziej niż kiedykolwiek. Pod względem wytrzymałości, każdy dał rade…
Ale hmm, przecież nie o to tu chodzi… Chodzi o to, by dostrzec dzięki tej przygodzie wakacyjnej działanie Pana Boga w swoim życiu, a także poczuć wspólnotę, której właśnie mogę doświadczyć spędzając każdy dzień w śród ludzi mających ten sam cel co ja – miasto Przemyśl. Ten cel jednak był by niczym, byłby tylko kolejnym przejechanym kilometrem, w tym przypadku nr 1500, kolejnym miastem które udało nam się odwiedzić. Jednak dzięki codziennej Eucharystii, potrzebie bycia dla innych uczestników – czasem wsparciem w trudach podjazdów, a czasem słowem, które przywołuje do porządku, dzięki temu wszystkiemu i jeszcze wielu innym doświadczeniom, ten cel ma innym wymiar, głębszy, duchowy.
Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że dla mnie ten rajd jak żaden inny miał dodatkowy trud – bo i intencja w jakiej jechałem była szczególna. Ale i tu doświadczam tego, że Pan Bóg w swojej dobroci jest przy nas cały czas, że nie pozwolił mi nawet na chwile pomyśleć, ze jestem sam… Skąd wiem? Bo gdy podjazd który zawsze mnie przerastał, nagle pokonuje bez problemu to wiem, że On jest ze mną.
Takie doświadczenie to sens rajdów rowerowych, to tak naprawdę jego osiągnięcie przez uczestnika daje radość z bycia na rowerówce. Każdy ma swój wkład w rajd rowerowy, jedni jako uczestnicy, inni jako organizatorzy, są i osoby prowadzące busa, kucharze, „pielęgniarki” 😛 , każdy ma swoją działkę, i dobrze, bo każdy czuje się potrzebny, a to buduje wspólnotę, której uczył nas ks. Bosko.
Dziękuje wszystkim wam drodzy Boscoteamowicze za obecność, za każdego z was.
Z salezjańskim pozdrowieniem, Gregorinho!!