Dzień 21: Lleida – Alcaniz (120 km)
Tego się nie da opisać, to trzeba przeżyć. 36 stopni, 43 przy asfalcie. Gorąc, że hej! W dodatku krajobraz jak na pustyni, stepie, czy nie wiadomo gdzie. Sucho, bardzo duszno, ale jakże wyjątkowy pejzaż. Można podziwiać i delektować się godzinami. Wszystko do obejrzenia na zdjęciach. Etap 120 km, niby nie za długi, ale czujemy każdy kilometr, bo nie brakuje cały czas podjazdów, ciągle pagórki, ciągle zmieniamy wysokość. To gorsze niż wysokie góry. Już wiemy skąd biorą się dobrzy kolarze hiszpańscy.
Pan Bóg ciągle nas zaskakuje swoją dobrocią. Dziś przeżywaliśmy od rana uroczystość Wniebowzięcia NMP. Ks. Diakon Bartek na porannej Eucharystii wygłosił nam kazanie, a potem myśleliśmy już przez cały dzień, aż do wieczornego słówka o Maryi, naszej kochanej Mamie i Jej potędze. Potężne wstawiennictwo Niepokalanej działa cuda… Jesteśmy dziećmi Maryi, to wielkie szczęście. Jedziemy w trudzie przemierzając kraj oddany pod Jej opiekę (tak jak nasza Ojczyzna). Dlatego Maryja wynagradza nasz trud i słucha modlitw i w Jej święto daje nam tak wspaniałych ludzi w Alcaniz. Ks. Jesus, ks. Antonio, Siostry… wielka uczta, przepyszne jedzenie na zakończenie tak ciężkiego etapu. Bogu i Maryi niech będą dzięki.