Dziś zdobyliśmy kolejne 131 km. Etap nie był długi, ale piękny i przyjemny, choć łatwo nie było…
Rano pogoda dopisywała. Gładko przejechaliśmy ponad 60 km. Podczas postoju przy markecie (żeby nie uskuteczniać kryptoreklamy nie zdradzimy jakim ;)) bardzo się oziębiło i w niedługim czasie zaczęło padać. Zmoczony asfalt i tory kolejowe często nie są przyjacielem kolarzy. Niestety, również tego dzisiaj doświadczyliśmy. Kilku osobom zdarzyły się upadki na przejeździe, ale, na szczęście, nie były groźne.
Deszcz w końcu ustał. Kręciliśmy dalej na większym komforcie, chociaż musieliśmy uważać na korki. Dojechaliśmy szczęśliwie do Rumi.
Zainstalowaliśmy się w Oratorium przy Sanktuarium Maryi Wspomożycielki Wiernych. Pierwszy raz sami ugotowaliśmy obiad! 🙂 Był przepyszny ! W końcu na stole zagościł makaron, kasza i (zaskakująco) szaszłyki 😉
Potem, jak karze tradycja – czyściliśmy rowery, odpoczywaliśmy i oglądaliśmy mecz. W międzyczasie, na schodach budynku oratorium, powstała schola, która ćwiczyła Hymn ŚDM i nie tylko. Mogliśmy rozmawiać też do nocy. Dokładnie – do nocy, bo jutro zamierzamy spać do upadłego, czyli do 8.45. 😉 Czeka nas dzień wolny – zwiedzanie Gdyni, gra w siatkę itp.
Mariola
Śniadanie iście kolarskie 😉 pozdrawiamy i mamy nadzieję że macie więcej szczęścia niż my- dwie opony skasowane, co prawda w wózku Lorka ale szukanie sklepu rowerowego, kluczy i łatek było…po prostu rowerowkowo. Trzymajcie się tutti.