670 km. Taki dystans pokonał BoscoTeam w pięć dni jazdy. Robi wrażenie, prawda? Przed nami jeszcze tylko 2000 😉
To tak słowem wstępu (na zachętę), a teraz kilka zdań na temat dzisiejszego etapu.
Na początku dnia klasyka – Msza Święta, która jest fundamentem każdego dnia. Dodaje sił, by pokonywać na trasie swoje słabości, zmęczenie, a przede wszystkim widzieć Boże działanie w każdym człowieku, każdym wydarzeniu dnia codziennego i pięknych widokach, którymi jesteśmy na rajdzie hojnie obdarzani. Po uczcie duchowej, w szkolnej stołówce czekał nas suto zastawiony stół, gdzie mogliśmy oddać się uczcie smakowej, by zaraz potem dosiąść naszych jednośladów.
Mimo wspaniale rozpoczętego dnia, trudno nam było zdobyć się na uśmiech, ponieważ wyjeżdżaliśmy w strugach ulewnego deszczu i nic nie wskazywało na to, by pogoda miała się wkrótce poprawić. Jednak asfalt szybko uciekał spod naszych kół i nim minął trzydziesty kilometr, znów mogliśmy poczuć ciepły (i suchy) wiatr na twarzach.
Na pierwszym postoju zapewniliśmy sobie szybki zastrzyk energetyczny w postaci batonów, bananów, bułek i ciepłych herbat, by zaraz ponownie mknąć po gładkim asfalcie drogi krajowej numer 6. Etap był płaski, choć nie brakowało krótkich „zmarszczek”, gdzie trzeba było mocniej naciskać na pedały 😉 Drugi (i ostatni) postój minął na zajadaniu się kanapek z pożywną konserwą i jeszcze zdrowszym keczupem, by za chwilę jechać drogą wijącą się wśród złocących się pól.
Na nocleg w Ustce przyjechaliśmy o 15, w Godzinę Miłosierdzia Bożego, a pięknymi wnętrzami swego Domu i pysznym bigosem na kolację, ugościły nas Siostry Kanoniczki Ducha Świętego. Kolejnym punktem dnia była wspólna modlitwa w kaplicy i słówko ks. Krzyśka.
Czas wolny, wieczorem, spędziliśmy „na mieście” – spacery, przekąski, lody, gofry… No dobrze, głównie jedliśmy 😉 Po 21 na plaży, gdy Słońce chyliło się już ku zachodowi, udało nam się zaobserwować jego ostatnie promienie, które ślizgały się leniwie po wzburzonych falach Bałtyku.
Tak upłynął dzień, wieczór i poranek szóstego dnia. 😉
Ania
Bravo e forza Giovani! Saluti że słonecznej Sardegni ślą pierwsi boscoteamowicze z Lauri i Lori
Jeżeli każdy z Was – i nas 🙂 – zarazi jedną osobę miłością do Boga, a ta osoba zarazi jedną następną i tak dalej i tak dalej, to chyba możemy być pewni, że Miłość zwycięży. Pamiętajmy jednak, że miłość, jak najpiękniejszy kwiat, trzeba pielęgnować i dbać o to, by miała doskonałe warunki wzrostu. Więc bądźmy też jak konewka pełna życiodajnej wody 🙂 i podlewajmy, proszę, podlewajmy !