Tegoroczny rajd „Wyżej się nie da” rozpoczął się na dobre. Tym razem nie spędziliśmy go na rowerach. Poświęcony był on na sprawy organizacyjne oraz na przelot do Włoch.
Każda Msza Święta jest wyjątkowa, jednak ta dzisiejsza, rozpoczynająca nasze wspólne pielgrzymowanie, miała dla nas wszystkich wymiar dodatkowo sentymentalny. Została odprawiona przez księdza Marka, boscoteam-owicza, który w maju tego roku rozpoczął posługę kapłańską. Podczas wygłoszonego kazania nawiązał on do całego rajdu w kontekście duchowym: będziemy podjeżdżać Stelvio i w chociaż „wyżej się nie da”, to nie przełęcz jest centrum naszej wyprawy. Jest nim właśnie codzienna Eucharystia, gdzie spotykamy się z żywym Bogiem, gdzie w relacji z Nim już „bliżej się nie da”. Na koniec uroczystej Eucharystii prymicyjnej każdemu z nas neoprezbiter udzielił inwidualnego błogosławieństwa. W prezencie od całego teamu ks. Marek dostał tegoroczny strój, aby móc kręcić na rowerze w swojej nowej parafii w Lubinie.
Następnym punktem było wspólne śniadanie, po którym rozeszliśmy się zwiedzać Wrocław. O godzinie 16: 00 po podziękowaniu księdzu proboszczowi za ugoszczenie wyruszyliśmy tramwajem i autobusem na port lotniczy we Wrocławiu. Od 19: 30 mogliśmy wsiadać do samolotu, którym polecieliśmy prosto do Bergamo. Po wylądowaniu mili włosi przetransportowali nas do miejsca zakwaterowania.
Koniec dnia spędziliśmy na sprawdzaniu naszych rowerów przed 80 kilometrami, które czekają na nas już jutro.
Adam