Oczywiście rajdu jeszcze nie kończymy…,
lecz wszelkie epizody wspinaczkowe po dzisiaj pozostaną jako piękne wspomnienia. Po wczorajszym ciężkim dniu pełnego wrażeń dziś należało się nam odrobinę „relaksu”. A przynajmniej zdecydowana większość tak uważała. Nic bardziej mylnego, wszakże Boscoteam to grupa twardzieli i tytanów, Boscoteam to ludzie wspierający się na każdym kroku i w Boscoteamie nie idziemy na skróty. Z tego też względu na deser zostawiliśmy coś, aby przygodę z Alpami zakończyć w możliwie najlepszym stylu. Coś czyli np. takie Colle Gran San Bernardo, od którego z naszego miejsca noclegu dzieliło nas „tylko” 2000 metrów w pionie.
Po Eucharystii o godzinie 6, która miała miejsce w katedrze w Sion-ie w miarę sprawnie zjadłszy śniadanie i spakowawszy busa już mieliśmy dosiadać nasze niezawodne maszyny, gdy okazało się, że jedna z nich zawetowała brakiem powietrza w kole. Po szybkiej wymianie dętki ruszyliśmy przed siebie. Po 30 kilometrach całkiem żwawej jazdy główną drogą pośród zboczy doliny Rodanu dotarliśmy do miasteczka Martigny skąd rozpoczęliśmy ostatnią lekcję wytrwałości i pokory. Około 30 kilometrów podjazdu, początkowo mozolnie, niezbyt stromo wijącego się w lesie w pewnym momencie „dziabnęło” na dobre. Po 1,5 tygodnia w siodełku pośród alpejskich gór, pokonywanie kolejnych przełęczy staje się coraz trudniejsze, jednak my nigdy się nie poddajemy. Tak było tym razem i w końcu po osiągnięciu szczytu mogliśmy powiedzieć, że to koniec tegorocznego wspinania, ale nie byle jakiego. Po wypiciu, kawy, gorącej czekolady i zjedzeniu wcześniej przygotowanych kanapek z naszymi niezastąpionymi smakołykami, przyszedł czas na ubranie kurtek i zjazd do doliny Aosty, a w końcu do znanej niektórym sprzed dwóch lat miejscowości Chatillon, w której i tym razem zostaliśmy ugoszczeni w iście salezjańskim stylu. Wygodne łóżka i posiłek w postaci makaronu z serem mozarella? i pieczonych ziemniaków to to co tygrysy lubią najbardziej… J
Trzeba przyznać, że nieubłaganie zbliża się koniec tegorocznej przygody i choć nastroje dopisują, powoli zaczynamy myśleć o tym co ta przygoda nam dała, jakich wartości nas nauczyła i w jaki sposób będziemy mogli te wartości spożytkować w codziennym życiu po powrocie do naszych bliskich. Jeszcze raz dziękujemy za wspieranie nas w tym przedsięwzięciu, zapewniamy o dalszej modlitwie za Was, jednocześnie o nią prosząc.
Szymon