Ostatni etap z dziewięciodniowego maratonu przebiegał z malowniczo
położonego u podnóża Alp Tolmezzo do popularnej Wenecji. By dojechać
do miasta położonego nad Adriatykiem musieliśmy pokonać blisko 165 km.
Tradycyjna poranna Eucharystia i śniadanie znacząco ułatwiły nam
pokonanie tego dystansu.
Podczas wykręcania pierwszych kilometrów dzisiejszego dnia mogliśmy
podziwiać piękne góry, lazurowe rzeki i przepiękne jezioro Cavazzo.
Jednak krótko mogliśmy podziwiać te dzieła stworzone przez Boga,
ponieważ profil trasy na pierwszych kilometrach był skierowany w dół-
co zaowocowało wysoką średnią prędkością. Ewidentnie do pierwszego
postoju byliśmy w gazie toteż szybko przejechaliśmy pierwsze 70 km.
Następnie etap stał się monotonny. Długie proste drogi, połączone z
rolniczym krajobrazem, prażącym słońcem oraz szybkim tempem odbiły się
na nas w postaci zmęczenia. Monotonie przerywały różne włoskie
miejscowości z ładnymi średniowiecznymi kościołami.
Opatrzność nad nami czuwała i na takim długim, męczącym etapie nie
złapaliśmy żadnej gumy, ani nie było żadnych kolizji. Koncentracje
ułatwiali nam włoscy kierowcy, którzy nie dawali o sobie zapominać
przez cały etap. Z każdym kilometrem było coraz trudniej lecz
prowadzący grupy ks. Artur, ks. Maciek i Robson dzielnie brali cały
wiatr na siebie posługując wszystkim Boscoteamowiczom.
Po sprawnie przygotowanym obiedzie, szef Boscoteamu zwrócił się do nas
w czasie tradycyjnego słówka i ukazał nam, że powinniśmy doceniać
wydarzenia, przychylność i codzienną służbę różnych osób, które
pomagają tworzyć, usprawniać i jak najpiękniej przeżywać dzieło Boże
jakim jest Giro Doppio.
Karol