Dzisiejszy dzień od rana był dla nas zaskoczeniem – zamiast tradycyjnego piania koguta (w końcu spaliśmy w malutkiej niemieckiej wiosce) – obudziła nas burza. Nie zniechęcając się pogodą o godz. 5:20 zgromadziliśmy się na wspólnej Eucharystii. Nie od dziś wiadomo, że Bosco Team ma bardzo dobre układy z Niebem, dlatego śniadanie mogliśmy już zjeść na dworze, gdzie zza chmur pomału zaczynało przebijać się słońce.
Po sprawnej kawie ruszyliśmy na nasz pielgrzymi szlak. Dziś niebagatelne 190 km do Monachium. Trasa była bardzo urokliwa – bajeczne bawarskie pagórki i miasteczka cieszyły nasze oczy. Oczywiście nie obyło się bez kolejnych zaskoczeń. Najpierw trochę deszczu, potem przyjemny ciepły wiatr, a potem zupełnie niespodziewana… ściana deszczu. Kto wcześniej zakładał lub ściągał kurtkę to teraz nie musiał się już martwić – w kurtce czy bez i tak był przemoknięty do przysłowiowej suchej nitki.
Wszystkie prognozy pogody wskazywały, ze dziś będzie gorący słoneczny dzień, no ale po tym co przeżyliśmy nikt już ich nawet nie przywoływał. A tutaj niespodzianka – znowu przyszło zaskoczenie. Ku naszej radości zza chmur wyszło słońce i nim dojechaliśmy do salezjanów w Monachium (przejeżdżając przez calutkie centrum miasta) wszyscy byli już susi 😉
Po pysznej kolacji i gorącym przyjęciu przez ks. Leona – salezjanina z Polski, który od kilku lat pracuje tutaj w Monachium. Rozgościliśmy się w naszych pokojach. Wieczorem jeszcze modlitwy, w których dziękowaliśmy za cały dzień i prosiliśmy we wszystkich intencjach powierzonych naszej pielgrzymiej modlitwie. Na ostatek dla najwytrwalszych była jeszcze możliwość zwiedzania miasta.