Dzień 6 Szczyrk – Żilina SK (100 km)
Ile „gum” można złapać na jednym rowerze podczas jednego etapu…? Dużo 🙂 Zawsze na rajdzie jest taki etap, kiedy ktoś łapie kilka „gum” z rzędu. Mocno irytujące, ale rajd bez tego nie byłby ważny. Tak było i dziś…
Ale od początku. Po miłym i bardzo radosnym wieczorze w Szczyrku, gdzie salezjanie z ks. Dyrektorem Markiem na czele tak niesamowicie nas przyjęli i gdzie mogliśmy cieszyć się taką bliskością Maryi w Jej sanktuarium. Podczas porannej Mszy przy Jej wizerunku ucałowaliśmy także relikwie bł. Jana Pawła II i wyruszyliśmy na kolejny etap do kolejnego kraju, do Słowacji. Dziś temperatura bardzo wysoka przy rowerze 35 stopni i więcej, no i pełne słońce 🙂 Trzeba wtedy dużo pić. Tak robimy. Piliśmy wiele i często. To jednak nie zmienia faktu, że w takim upale jedzie się ciężko. Nie mogliśmy w dodatku jechać drogą ekspresową więc od Żywca przez Zwardoń i dalej na Żilinę musieliśmy poczuć górki ;)Łyda chodzi 🙂 Mimo wszystko, a może właśnie dlatego oceniamy etap za bardzo udany, malowniczy 🙂 Niektórzy zmagali się z oponami i dętkami, z ich zmienianiem i musieli gonić peleton, ale takie rzeczy nas nie dziwią 😉 W czasie drogi czasami można pomedytować, porozmawiać, kwitną znajomości i przyjaźnie (zdjęcia). Dojechaliśmy szczęśliwie do salezjanów, którzy mają piękne dzieło w Żilinie, bo i szkołę i internat i czego tu jeszcze nie ma 🙂
Dziękujemy za komentarze, które można już zamieszczać. Szczególnie pozdrawiamy Pati 7 Barti z Laurką, Jolę i ks. Qnę, na którego tu czekamy 😉