Człowiek planuje, Pan Bóg prostuje różne nasze pomysły, więc dzisiejszy dzień spędziliśmy w Zamościu. Gdyby ktoś myślał, że jesteśmy zawiedzeni, to stanowczo dementujemy. Jest pięknie, a ŚDM zaskakująco się do nas przybliżyły. Dosłownie.
Dzień rozpoczęliśmy spokojnie, tak spokojnie, że niektórzy obudzili się bez budzika! O 9:00 rozpoczęła się Msza Święta pod przewodnictwem biskupa Mariusza Leszczyńskiego, w której wzięliśmy udział. Księża Darek i Grzegorz – bo tak „ochrzcił” naszych dyrektorów sportowych skądinąd bardzo sympatyczny i gościnny proboszcz – oczywiście koncelebrowali Eucharystię razem z innymi kapłanami. A było ich wielu. Przyjechali z młodzieżą z Ukrainy, Austrii oraz różnych zakątków Polski. Polsko – ukraińskie kazanie o wybieraniu Chrystusa w swoim życiu, po mszy krótki koncert księdza biskupa grającego na harmonijce, a potem sportowa rywalizacja oraz integracja… – tak wygląda zwykły dzień ŚDM w diecezjach.
W parafii św. Brata Alberta doświadczyliśmy gorących serc gospodarzy oraz kosztowaliśmy lokalne przysmaki – cebularze. Potem, w samo południe ruszyliśmy na podbój otwartej twierdzy czyli zrealizowanego w praktyce snu hetmana Jana Zamoyskiego o mieście idealnym. W zależności od potrzeb każdy zaaplikował sobie inną dawkę lubelskiego (!) renesansu, by następnie spać, rozmawiać, śpiewać i grać, oczywiście hymn ŚDM 😉
Piątek był szczególny nie tylko ze względu na odpoczynek, ale również przyjazd Karoliny i Marcina. Ich obecność ucieszyła wszystkich, tym bardziej, że to oni już niedługo będą nas gościć w Wieliczce.
Oficjalnie finiszowaliśmy dziś słówkiem, więc na koniec myśl św. Franciszka Salezego ze słówka właśnie, którą przypomniał ks. Artur: „świętość zaczyna się od cichego zamykania drzwi”. Oto miłosierdzie w codziennej praktyce. Dobrej nocy! 😉
Kacper