Dzisiejszego dnia kontynuowaliśmy podbój Republiki Czeskiej. Oczywiście
dzień rozpoczęliśmy od jednej z kolumn ze snu świętego Jana Bosko,
czyli Eucharystii. Menu śniadaniowe było według gustów: chleb,
konserwa, płatki itp. Poranek przywitał nas bardzo rześkim powietrzem
co z pewnością nie napawało nas optymizmem. Grubo ubrani wyruszyliśmy
nie wiedząc, że dziś tak słońce przygrzeje. Po kilkudziesięciu
kilometrach, było można zauważyć rozbierających się rowerzystów,
którzy zapomnieli o nasmarowaniu się filtrem UV. W wyniku czego
wjeżdżając do Morawskich Budejowic większość z nas była po prostu
czerwona.

Widoki żółtych łanów zboża rozciągających się po pofałdowanym terenie,
gotowych do żniw zapierały dech w piersiach. Bardzo możliwe, że przez
te bajeczne widoki kilku naszych kolegów zagapiło się, tracąc
koncentrację i sprawdzając czeskie asfalty z bliskiej odległości.
Ostatecznie pokonaliśmy 140 km dojeżdżając do Morawskich Budejowic, a
dla kilku z nas dzisiejsze tempo było bardziej męczące niż sam
dystans, zwłaszcza podczas podjazdów. Mimo trudów,których przecież na pielgrzymce brakować nie może, na miejsce dojechaliśmy cali i zdrowi.

Z nietypową sytuacją spotkała się grupa trzecia, którą dwa razy
wyprzedził dziadek na rowerze-składaku, z zamontowanym silniczkiem.
Widok wyprzedzającego peleton staruszka wywołał na naszych twarzach
wielki uśmiech, który towarzyszył nam do końca dnia.

Organista Adrian