Kategorie:

Już tuż, tuż

Nadszedł wyczekiwany dzień dla wielu z nas.

Stały punkt każdego dnia, dzięki któremu mamy siły, aby przejechać etap- oczywiście mowa tutaj o Eucharystii – odbyła się o wschodzie słońca wznoszącego się nad Chiavenną. Szybkie ładowanie węglowodanów, aby mieć siły na dzisiejszy 60- kilometrowy etap i pooooooszli! Na początku alpejskie powietrze raczyło nas silnymi podmuchami, wywołując gęsią skórkę, ale gdy słońce wyjrzało ponad góry i jego promienie dotarły się nad dolinę, z rozrzewnieniem wspominaliśmy chłód poranka. Po 20- kilometrach dojechaliśmy na jeden z krańców jeziora alpejskiego Como, nad które dzisiaj zmierzaliśmy. Pierwszą rzecz, jaką zrobiliśmy na postoju to espresso nad tym pięknym jeziorem. Do dzisiejszego zakwaterowania zostało już tylko 40 kilometrów, które wywołało na naszych twarzach radość. Około godziny 12 dotarliśmy do końca dzisiejszego etapu, na który czekaliśmy, gdyż rozpoczyna on dzień przerwy nad malowniczym jeziorem alpejskim otoczonym ze wszystkich stron górami. Kolejnym stałym elementem rajdu jest prysznic, do którego dojść czasami jest bardzo trudno.

Trzech naszych braci (inaczej ich nazwać nie można, gdyż po tylu dniach żyjemy jak bracia i siostry) musiało opuścić tegoroczny rajd i naszą wspólnotę, aby powrócić do rodzinnych stron. Każdy z nas wnosi do rajdu jakąś cząstkę siebie, która jest ważna. Każdy z nas jest małym trybikiem w maszynie, jaką jest BoscoTeam i ubytek któregoś z nich skutkuje słabszym jej działaniem.

Obowiązkowym punktem była kąpiel w jeziorze, na którą czekaliśmy od ostatniej kąpieli w Gardzie. Jednak kąpiel w dość zimnej wodzie, spowodowała szybki powrót do naszej sali na obiad. Na koniec dnia zaskoczyła nas pogoda, ponieważ nie spodziewaliśmy się burzy z piorunami. Wieczorne modlitwy i słówko, zapowiedziały, że jesteśmy coraz bliżej celu naszego rajdu, jakim jest odwiedzenie i zawierzenie naszych losów u stóp Matki Bożej w Sanktuarium Matki Bożej Patronki Rowerzystów.